papacott

napisał o Księżyc

Odbieram Moon jak próbę zaadaptowania strzępów filozofii egzystencjalnej do możliwości masowego odbiorcy. Próbę z wiadomych względów obwarowaną licznymi ograniczeniami. W efekcie powstał , film który oglądało mi się właściwie bardzo przyjemnie, ale absolutnie nie zapisał się w mojej pamięci.

Jakie strzępy filozofii egzystencjalnej masz na myśli?

Przede wszystkim podstawowe pytania czym jest człowiek i co stanowi o jego indywidualności. Dla mnie ten film obrazuje hipotetyczną sytuacje konfliktu, sprzeczności, która podważa autentyczność tożsamości opartej, na zapisanych w pomięci doświadczeniach. Wyprzedzając twoje ewentualne wątpliwości: pisząc o filozofii miałem na myśli ogół przemyśleń na temat egzystencji, a nie konkretnie sam egzystencjalizm, z którego sam znam „strzępy”:)

Już w pierwszym zdaniu rozwiałeś moje wątpliwości. :-) Dzięki za odpowiedź.

A ten temat to chyba najlepiej - wszerz i wzdłuż - na gruncie kultury popularnej przerobił PKD (Philip Kindred Dick). W książkach i pośrednio filmach. Z filozoficznego punktu widzenia miał trochę więcej do powiedzenia w tym temacie niż twórcy filmu Moon. Co sądzisz na ten temat? Interesują Cię te zagadnienia? Znasz prozę PKD/filmy na jej postawie ?

Nie czytałem niczego autorstwa PKD. Nosiłem się z zamiarem sięgnięcia po coś, zaraz po obejrzeniu „Przez ciemne zwierciadło”, ale minęło kilka lat i jak na razie się nie udało. Jeśli chodzi o filmy, to kilka widział. Na tej podstawie mogę powiedzieć, że fantastyka poruszająca tego rodzaju tematykę przemawia do mnie, pozostawia jakiś ślad w głowie. Nigdy jednak nie próbowałem grzebać w tym temacie, w jakiś bardziej systematyczny sposób.

"Przez ciemne zwierciadło" to drugi najlepszy film na podstawie Dicka. Choć nie rozpoczynałabym czytania Dicka od tej powieści.

Co byś, w takim razie, poleciła na początek? Mam ostatnio więcej czasu, może coś się uda przyswoić.

Od najlepszych rzeczy najlepiej zacząć. ;-) Czyli wg mnie albo od najlepszych powieści, czyli np. "Ubik", "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" albo od najlepszych opowiadań, wg mnie to te ze zbiorów "Oko Sybilli", "Czysta gra" (są to opowiadania chronologicznie późniejsze). Wątki z opowiadań były często przez PKD rozwijane w powieściach, zafiksowywał się na pewnych motywach, tematach. Jego książki to zapis szaleństwa. Tzn. zgłębiał tematy, o których lepiej nie myśleć, jeśli chce się pozostać przy zdrowych zmysłach. Był nieprzystosowany i jego książki dobrze ilustrują, co się działo w jego głowie. Po prostu odpuścił sobie "normalność". Jak każdy szanujący się filozof. ;-)

z tego co można wyczytać w jego biografii pióra Sutina Dick był chory psychicznie (miał depresję maniakalno prześladowczą czy jakoś tak), a do tego szprycował się dużą ilością chemikaliów (narkotyki różnej maści, czy psychotropy nie były mu obce).
Co do polecanych powieści to ja podpisuję się pod postem Lamijki (Trzy stygmaty to moja ulubiona pisanina Dicka).

On miał zdiagnozowany szereg chorób psychicznych, ale na ile z nich faktycznie cierpiał... Choroba psychiczna to skomplikowana sprawa. I w dodatku narkotyki. Taki a nie inny sposób życia to częściowo jego wybór. Trudno powiedzieć na ile. Tak samo jak w przypadku każdego człowieka. Oczywiście czytałam książkę Sutina. Chociaż i bez niej widać po tym, co pisał PKD, że musiał brać narkotyki i zgłębiał temat chorób psychicznych. Ale jego prozy nie nazwałabym 'pisaniną' (nie wiem, czy użyłeś tego słowa w celu deprecjacji wartości książek PKD, ale tak to brzmi). To ciekawa literatura.

oj, tak, ta "pisanina" to przypadek, niegdyś zaczytywałem się w twórczości Dicka i zaraz po Lemie to mój najulubieńszy pisarz s-f :)

No to pięknie. Też jestem wielbicielką prozy Lema. Chociaż.. muszę Ci się przyznać, że kilka miesięcy temu próbowałam przeczytać "Opowieści o pilocie Pirxie" i... nie dałam rady! Znudziły mnie potwornie. Cieszę się, że ta książka nie była moją lekturą w szkole, bo bym długo pewnie po Lema po tym doświadczeniu nie sięgnęła.

A Dick u mnie był przez długi czas na pierwszym miejscu. Dawno nic spod jego pióra nie czytałam. Niedawno przeszłam na ciemną stronę mocy i czytam fantasy. ;-) Ale pewnie niedługo mi minie. ;-)

No proszę :)
Co do Pirxa to nie czytałem go od liceum. Natomiast ostatnio wchłonąłem po raz nie wiem już któy Solaris i Niezwyciężonego i znowu miałem sporo przyjemności z lektury.
A czytywałaś jakiś innych klasyków s-f? Clarke'a, Heinleina, SiImaka? Może jakiś innych, może mogłabyś coś polecić?
Ja jakiś czas temu wróciłem, również po długiej przerwie do "Robota" Wiśniewskiego-Snerga i znowu wbił mnie w fotel. Miałaś okazje czytać tą powieść?

Źle odpisałam na Twój post. Patrz niżej, komentarz z godz. 20:54.

Wstyd się przyznać, ale "Robot" od kilku lat stoi u mnie na półce i nawet zaczęłam go kiedyś czytać, coś mi przerwało i nigdy nie wróciłam do lektury. Na Biblionetce mówimy często ze śmiechem, że swoich książek nie czytamy, bo po pierwsze trzeba przeczytać pożyczone. Niestety, często zaniedbuję książki, które mam na wyciągnięcie ręki. Z tego też powodu słabo znam Dukaja. Zalega mi na półce. Ale sobie obiecuję, że jak pooddaję wszystkie napożyczane książki, to Dukaj będzie pierwszy w kolejce..

Znam tylko pojedyncze książki wymienionych przez Ciebie autorów. Heinleina znam ze słyszenia. Co polecasz na początek?

Ja lubię fantastykę filozofującą, stąd, jeśli nie czytałeś przyjrzyj się tej książce: "Historia twojego życia" Ted Chiang (http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=61137). Uwielbiam też Marka Huberatha: http://www.biblionetka.pl/author.aspx?id=542 Jestem też wielbicielką prozy Ursuli le Guin: http://www.biblionetka.pl/author.aspx?id=245 i Strugackich: http://www.biblionetka.pl/author.aspx?id=45250 A z takich autorów na pograniczu fantastyki i literatury głównego nurtu, to Sorokin (http://www.biblionetka.pl/author.aspx?id=10706) i Pielewin. Oczywiście uwielbiam Zajdla i dodatkowo zachwyciły mnie jakiś czas temu opowiadania Zimniaka. A poza tym, jeśli jeszcze nie miałeś przyjemności - zapraszam do Biblionetki! :-)

Z tym nieczytaniem własnych książek to jest coś na rzeczy. Mam i ja sporo takich na półce, nawet kilka Dicka (np. Valis (!) czy Dr. Futurity).
Co do Heinleina to prawdę mówiąc czytałem chyba tylko 3 pozycje, z czego całkiem całkiem jest "Obcy w obcym kraju" (zdaje się że najsłynniejsza jego powieść ) czy "Hiob - komedia sprawiedliwości". Jeśli chodzi o Simaka to dość nierówny pisarz, ale "Miasto", pamiętam, robiło wrażenie. Co do Clarke'a to na pewno, o ile jeszcze nie czytałaś, warto zaliczyć przynajmniej Odyseję :) i zbiór opowiadań "Spotkania z meduzą", jest w nim sporo bardzo pomysłowych tekstów, choć przeciętnych stylem.
W Strugackich też się kiedyś zaczytywałem, połknąłem większość ich najpopularniejszych powieści, bardzo dobre.
Z pozostałych które wymieniłaś znam tylko Le Guin i akurat za nią nie przepadam. Chętnie rzucę okiem na resztę. Dzięki :)
A Biblionetkę znam, mam tam nawet konto, choć krótko i jeszcze nie zdążyłem się tam porządnie rozgościć ;)